Zjawisko „drogiego moczu”. Co naprawdę daje codzienna suplementacja?
Miliony ludzi na całym świecie sięgają po suplementy, wierząc, że to inwestycja w zdrowie. Tymczasem nauka pokazuje, że bez realnej potrzeby organizm często po prostu… je wydala. Okazuje się jednak, że skuteczność suplementacji witamin jest znacznie bardziej złożona, a najnowsze doniesienia wskazują na jej zaskakujące korzyści w bardzo konkretnych sytuacjach.

- Eksperci ostrzegają, że większość witamin przyjmowanych bez stwierdzonych niedoborów jest wydalana wraz z moczem
- Badanie COSMOS ujawnia, że codzienne przyjmowanie multiwitaminy może spowolnić starzenie poznawcze u osób starszych o dwa lata
- Analiza 84 badań potwierdza brak dowodów, by suplementy chroniły zdrowe osoby przed chorobami przewlekłymi
- Suplement diety to prawnie żywność, a nie lek, dlatego producent nie musi udowadniać jego skuteczności przed sprzedażą
Dlaczego większość witamin trafia do toalety? Zjawisko „drogiego moczu”
Każdy z nas, stojąc przed apteczną półką uginającą się od suplementów, pewnie nieraz zastanawiał się, czy kolejna buteleczka witamin to faktycznie inwestycja w zdrowie. Tymczasem w świecie medycyny od lat krąży dość obrazowe określenie: „drogi mocz”.
Jak podaje serwis IFLScience, jako pierwszy użył go profesor Victor Herbert, który przekonywał, że większość przyjmowanych przez nas witamin organizm po prostu wydala, jeśli nie ma na nie zapotrzebowania. Ta myśl jest wciąż żywa. Portal MedPage Today przytacza słowa dr Lauren Shawn, która uważa, że w najlepszym wypadku „fundujemy sobie drogi mocz”. Kardiolog dr Danielle Belardo w rozmowie z „Hindustan Times” idzie o krok dalej, ostrzegając, że nadmiar suplementów może w najgorszym razie prowadzić do uszkodzenia narządów.
Zjawisko to najłatwiej zrozumieć na przykładzie witamin rozpuszczalnych w wodzie, takich jak witamina C czy witaminy z grupy B. Nasz organizm działa jak mądry magazynier, pobiera ich dokładnie tyle, ile w danym momencie potrzebuje. Cała reszta, nie mogąc być zmagazynowana na później, jest niemal od razu usuwana z moczem. To właśnie dlatego po zażyciu niektórych preparatów jego kolor zmienia się na intensywnie żółty.
Skala tego zjawiska robi wrażenie. Zgodnie z analizą serwisu UCHealth, Amerykanie wydają rocznie na suplementy diety około 60 miliardów dolarów. Jednocześnie, jak informują AdventHealth oraz National Institutes of Health (NIH), regularnie sięga po nie blisko 60% dorosłych Amerykanów. Popularność tych produktów nie zawsze idzie w parze z dowodami na ich skuteczność, zwłaszcza u osób, które nie mają stwierdzonych niedoborów.
Kiedy witaminy to strata pieniędzy, a kiedy mogą spowolnić starzenie?
Wielu ekspertów podchodzi sceptycznie do sensu przyjmowania multiwitamin przez zdrowe osoby w celu zapobiegania chorobom przewlekłym (czyli długotrwałym problemom zdrowotnym, takim jak choroby serca czy nowotwory). Naukowcy z Northwestern Medicine w jednej z publikacji stwierdzili wprost, że dla zdrowych osób, które nie są w ciąży, witaminy są stratą pieniędzy. Ich zdaniem brakuje dowodów, by suplementacja chroniła przed wspomnianymi schorzeniami. Do podobnych wniosków doszła amerykańska grupa robocza US Preventive Services Task Force, która po przeanalizowaniu 84 badań uznała, że nie ma wystarczających dowodów na korzyści płynące ze stosowania multiwitamin w tej grupie osób.
Jednak obraz wcale nie jest czarno-biały, a nowsze badania pokazują, że suplementy mogą przynosić korzyści w określonych sytuacjach. Jak donosi portal GlobalRPh, powołując się na wyniki badania COSMOS, codzienne przyjmowanie multiwitaminy może spowolnić proces starzenia poznawczego (czyli naturalne osłabienie funkcji umysłowych, jak pamięć czy koncentracja) u osób starszych o około dwa lata. Z kolei inne badanie, VITAL, cytowane przez ten sam serwis, sugeruje, że witamina D3 może pomagać w zachowaniu długości telomerów (są to ochronne „czapeczki” na końcach naszych chromosomów, które skracają się z wiekiem). Oznacza to, że pewne substancje mogą wspierać organizm w konkretnych obszarach, ale nie są uniwersalnym kluczem do zdrowia dla każdego.
Suplement to nie lek. Jakie ryzyko kryje się w popularnych preparatach?
Kluczową kwestią, o której warto pamiętać, jest to, że suplement diety to nie lek. Jak wyjaśnia Amerykańskie Towarzystwo Medyczne (AMA), w Stanach Zjednoczonych suplementy są traktowane przez prawo jak żywność. Podobnie jest w Polsce, co podkreśla Narodowe Centrum Edukacji Żywieniowej. W praktyce oznacza to, że producent nie musi udowadniać skuteczności ani pełnego bezpieczeństwa swojego produktu przed wprowadzeniem go na rynek, w przeciwieństwie do leków. To z kolei rodzi pewne ryzyko. Dr Belardo, cytowana przez „Hindustan Times”, ostrzega, że niektóre popularne suplementy z olejem rybim mogą zwiększać ryzyko migotania przedsionków (poważnego zaburzenia rytmu serca). AMA dodaje, że wbrew powszechnej opinii, zbyt wysokie dawki witaminy D mogą nawet prowadzić do utraty masy kostnej.
Na szczęście polskie instytucje starają się dbać o bezpieczeństwo konsumentów. Jak informuje strona rządowa Gov.pl, we wrześniu 2025 roku weszły w życie nowe przepisy dotyczące dozwolonych form witaminy D i żelaza w suplementach. Co więcej, Zespół do spraw Suplementów Diety, działający przy Głównym Inspektoracie Sanitarnym (GIS), określił maksymalne bezpieczne dawki dla niektórych substancji. Dla witaminy D3 jest to 50 μg (2000 IU) na dobę, a dla witaminy C – 1000 mg. Niedawno GIS przypomniał również o substancjach zakazanych, dodając do listy m.in. glistnik jaskółcze ziele. Wszystko to pokazuje, że wybór suplementów powinien być przemyślany i świadomy, a najlepszym doradcą w tej kwestii zawsze będzie lekarz lub farmaceuta, który pomoże ocenić realne potrzeby twojego organizmu.
