Po co modny suplement, skoro mamy masło? Dietetyczka tłumaczy, jak działa "zbawienie dla jelit"
To wcale nie jest głupie pytanie, jak sugerują niektórzy producenci suplementów i osoby związane z produkcją masła. Od pierwszych usłyszysz, że masło jest zupełnie bezwartościowe, od drugich, że działa prozdrowotnie. Oba obozy mają mają trochę racji, z naciskiem na "trochę". Pytamy więc niezależną ekspertkę, o co chodzi z tym maślanem.
Masło wcale nie jest maślane, a w zasadzie maślanowe, i potrzebny jelitom maślan musimy dostarczać w coraz bardziej popularnych kapsułkach? To wszystko za duże uproszczenie, bo w dietetyce, jak w medycynie, nie ma wielu prostych, jednoznacznych odpowiedzi.
Skołowani sprzecznymi informacjami od osób sprzedających suplementy lub zachwalających masło, o rozwikłanie przynajmniej części tych zawiłości związanych z masłem i maślanem poprosiliśmy Justynę Bielkę-Grocką, dietetyczkę kliniczną.
Maślan - co to takiego
Kwas masłowy, nazywany też maślanem, to oleista, cuchnąca ciecz o zapachu zjełczałego masła. Aż trudno w to uwierzyć, że ma cenne prozdrowotne właściwości.
Maślan, o którym sporo się mówi w kontekście dietetyki, to w rzeczywistości sole kwasu masłowego: sodu i wapnia. Nie śmierdzą tak intensywnie, zwykle zresztą są zamknięte w szczelnej kapsułce, a w takiej formie łatwiej dostarczyć je jelitom.
Preparaty z maślanem, podawane doustnie w formie kapsułek pozwalających mu dotrzeć do jelit, mają odżywiać, regenerować i odżywiać nabłonek jelita. Sól kwasu masłowego może poprawiać komfort życia pacjentów z chorobą różnymi schorzeniami układu pokarmowego.
Skoro maślan jest w maśle, to czy posmarowane nim pieczywo jest dobre dla jelit?
Masło na tle innych produktów zawiera dosyć dużo kwasu masłowego. Typowa porcja (10 g) zawiera około 0,32 g kwasu masłowego. Dobra wiadomość?
- Samo masło, takie spożywcze, jest raczej obojętne dla jelit. Jest lekkostrawne, bardzo szybko się wchłania w jelicie cienkim, więc do grubego wcale dociera - tłumaczy dietetyczka kliniczna Justyna Bielka-Grocka i dodaje, że z jej punktu widzenia nie jest to produkt ani szczególnie dobry, ani zły. Ważne, jak się go wykorzystuje.
- Masło pełni funkcję pokarmową jako źródło energii. Z jednej strony to tłuszcz lekkostrawny, więc sprawdza się nawet w wielu stanach chorobowych, choćby po ostrym zapaleniu trzustki. Z drugiej: w diecie osób zdrowych tłuszcze nasycone należy ograniczać, bo mogą wpływać na zwiększenie poziomu cholesterolu. Oczywiście, nad cholesterolem też możemy zapanować. Jest różnica, czy masłem posmarujemy białe, bezwartościowe pieczywo, czy pełnoziarniste, bogate w błonnik, który cholesterol redukuje.
Zawartość błonnika w diecie ma wpływ na to, czy jelita mają dość maślanu czy nie, niezależnie od tego, czym kanapkę smarujemy. To właśnie z niego bakterie wytwarzają maślan, a ten, co akurat udowodniono, faktycznie wpływa korzystnie na pracę jelit.
Kto powinien stosować preparaty z maślanem?
- W przypadku niektórych schorzeń i stanów zalecana jest dieta niskobłonnikowa i wtedy rzeczywiście trzeba wkroczyć z maślanem - mówi dietetyczka.
Dotyczy to choćby osób w okresie pooperacyjnym, które przeszły zabieg w obszarze przewodu pokarmowego, a także u pacjentów z zaostrzeniem przebiegu chorób zapalanych jelit (choroba Crohna, wrzodziejące zapalenie jelita grubego).
Szczególnie drażniący jest błonnik nierozpuszczalny w wodzie. W diecie ograniczającej błonnik można czasem uwzględniać błonnik rozpuszczalny w wodzie. Kwestia tego, w jakiej ilości i z jakich produktów, to już kwestia indywidualna, wymagająca dobrania do potrzeb konkretnego pacjenta.
Zdrowi ludzie nie potrzebują żadnego maślanu z suplementu?
Po co osoby zdrowe miałyby przyjmować maślan w kapsułkach, skoro go sobie wyprodukują, a właściwie ich bakterie jelitowe, z błonnika?
- Teoretycznie to prawda. Niestety, dieta większości osób tak wygląda, że zaburzenia mikroflory są praktycznie wszechobecne. Kiedy brak bakterii, które produkują kwas masłowy i inne kwasy krótkołańcuchowe, to nie ma go w wystarczającej ilości i nie tylko odczuwamy różne nieprzyjemne dolegliwości ze strony układu pokarmowego, ale docelowo chorujemy.
Wnioski z wielu badań naukowych są takie, że maślan trzeba uwzględniać w profilaktyce chorób układu pokarmowego, układu krążenia, a nawet nowotworów.
Co robić, żeby nasze bakterie chciały produkować "zbawienie dla jelit", jak producenci suplementów zachwalają maślan?
To dość proste: dla prawidłowej pracy flory bakteryjnej, kluczowa jest różnorodność w naszej diecie.
Powinniśmy przeplatać w różnych posiłkach różne produkty zbożowe: chleby razowe, kasze, nawet ryż, makarony czy ziemniaki, płatki owsiane, jęczmienne, ale też różne warzywa i owoce, kiszonki, strączki, orzechy.
- Różne bakterie będą się żywić różnymi rodzajami błonnika, a to będzie zwiększać różnorodność mikroflory jelitowej. Pomysł, że zadbamy o zdrowie jednym, wybranym produktem czy bardzo wąską grupą superfoods nie ma nic wspólnego z prawidłowym odżywianiem i dbaniem o zdrowie - przypomina Justyna Bielka-Grocka.
Czyli masło zostawmy jednak małym dzieciom, bo od lat się mówi, że jest dobre dla ich mózgów i to się chyba nie zmieniło?
Justyna Bielka-Grocka:
- To fakt, że masło jest dobre dla dziecięcego mózgu. Tłuszcze są podstawowym budulcem komórek układu nerwowego i dieta dziecka do 3. roku życia powinna być w tłuszcze bogata. ALE - oprócz masła, które dostarcza krótkołańcuchowych tłuszczów nasyconych - bardzo ważne jest dostarczanie też innych tłuszczów. Potrzebne są też te długołańcuchowe, roślinne, no i obowiązkowo DHA, obecne choćby w rybach. Mamy cały wachlarz i najzdrowiej będzie, gdy z całego skorzystamy.
W przypadku DHA dzieciom do lat trzech obecnie zalecana jest jego suplementacja.
Dlaczego w wielu krajach nie straszy się masłem, a obywatele są zdrowsi od Polaków?
Obrońcy masła często podnoszą argument, że są kraje w których masła spożywa się więcej niż w Polsce, a problem chorób cywilizacyjnych mniejszy. Według naszej ekspertki trudno byłoby obronić tezę, że zawdzięczają to właśnie masłu.
Zapadalność na choroby, a ich przebieg i uleczalność to nie to samo. Dla długości i jakości życia znaczenie ma wiele czynników, także stan opieki zdrowotnej, aktywność fizyczna, ogólne spożycie tłuszczów nasyconych, a nie czerpiemy ich tylko z masła, etc.
- Warto staranniej przyjrzeć się diecie, nim wyciągnie się takie wnioski. Być może w tych krajach proporcje między tłuszczami są bardziej korzystne, bo jest choćby wyższe spożycie oliwy. W wielu krajach Europy je się więcej warzyw i dobrych źródeł błonnika niż u nas i może dlatego tym masłem nie trzeba tak straszyć? - zastanawia się dietetyczka i dodaje:
- Mam trochę takie wrażenie, że u nas jest koncentracja na tym, czego nie wolno, a brakuje skupienia na tym, co warto i należy jeść, co ma naprawdę realny wpływ na zdrowie. Ludzie wciąż nie wierzą w moc warzyw, nie dowierzają zaleceniom ogólnym, po prostu ich nie przyjmują do wiadomości, a potem mamy takie efekty.
Absolwentka Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu. Jej specjalizacja to dietetyka onkologiczna - żywienie pacjentów z chorobą nowotworową. Pracuje w nurcie EBM (Evidence- Based Medicine) - zalecenia dietetyczne dla pacjentów przygotowuje w oparciu o wiedzę naukową z zakresu żywienia człowieka, dowody naukowe i rekomendacje towarzystw naukowych. Na co dzień konsultuje pacjentów, którzy są przed, w trakcie lub po zakończonej terapii onkologicznej. Oprócz przygotowania planu posiłków, nieodłącznym elementem jej pracy jest edukacja pacjentów. W jej opinii panuje ogromny chaos informacyjny i nieskończona ilość mitów w dietetyce onkologicznej, z których wiele może poważnie szkodzić, a nawet wpływać na konieczność przerwania właściwego leczenia.