Sprawdź, jaką WODĘ pijesz
Narzekamy na jakość wody wodociągowej w miastach. Jest niesmaczna, lecz przynajmniej skrupulatnie badana i dezynfekowana. Połowa Polaków czerpie wodę z własnych ujęć, która, choć nie pachnie chlorem, bywa skażona.
Spis treści
Woda w ponad jednej trzeciej polskich studni jest zła. Lekceważymy zasady bezpieczeństwa. Z oszczędności na wsiach budujemy nieszczelne szamba, by je rzadziej opróżniać (zawartość przecieka do gruntu i zatruwa warstwy wodonośne). W latach 80. w dawnym województwie płockim zanotowano epidemię białaczek - mówi mgr Bogusława Dąbrowska, kierownik laboratorium warszawskiej Powiatowej Stacji Sanitarno-epidemiologicznej. Mieszkańcy nie przestrzegali przepisów nakazujących zachowanie odpowiedniej odległości studni od szamba i budynków gospodarczych i przez lata nieświadomie pili coś, co było ściekami.
Pestycydy zatruwają wodę
Od terenu zależy, co się może przedostać do wody. Na wsi, zwłaszcza w sąsiedztwie pól uprawnych, największym zagrożeniem są składniki środków ochrony roślin (pestycydy) i nawozów zawierających sole amonowe czy związki azotowe. Najbardziej niebezpieczne są azotyny powstające z azotanów. Blokują hemoglobinę, a wtedy krew nie dostarcza tlenu do komórek. Powoduje to sinicę u niemowląt i osób starszych, a nawet może prowadzić do zgonu.
Z kolei w pobliżu dużych aglomeracji do gleby przenikają m.in. odpady przemysłowe, a z nimi metale ciężkie ołów, arsen, kadm, rtęć. Picie skażonej nimi wody prowadzi po latach do poważnych chorób, bo szkodliwe substancje kumulują się w naszym organizmie. Nawet jeśli stężenie ołowiu w wodzie jest na poziomie niższym niż dopuszczalne w Polsce i wynosi 0,01 mg/l, to pijąc litr takiej wody dziennie, przez 20 lat wprowadzamy do organizmu 73 mg tego metalu, a po 65 latach... 230 mg!
Do badania fizykochemicznego wody wystarczy 1,5-litrowa plastikowa butelka po wodzie mineralnej (nie po soku ani napoju, bo tworzywo zatrzymuje zapachy). Do badania bakteriologicznego dostaniemy instrukcję i specjalnie przygotowaną, wysterylizowaną i szczelnie zapakowaną butelkę o pojemności 250 ml, która ma trwałość ok. 2 tygodni. Otwiera się ją przed nabraniem wody. Kaucja za tę butelkę wynosi w Warszawie ok. 20 zł. Pełne badanie kosztuje ok. 295 zł. Od momentu dostarczenia próbki do laboratorium na wyniki czeka się 7-10 dni.
Uzdatnianie wody w warunkach domowych
Aby się o tym przekonać, najlepiej zawieźć próbkę do stacji sanepidu. W laboratorium odpłatnie bada się mętność, barwę, zapach, smak oraz zawartość metali ciężkich, związków azotowych (amoniaku, azotynów, azotanów), żelaza i manganu, a także tzw. twardość ogólną (ilość wapnia i magnezu, która mówi o tym, czy do prania przyda się zmiękczacz). Wykonuje się też analizę pod kątem obecności szczególnie groźnych bakterii. Takie badanie wystarcza na wiele lat, ale należy je powtórzyć zawsze, gdy tylko w pobliżu coś się zmieni, np. powstanie zakład przemysłowy.
Uzdatnianie zależy od skali zanieczyszczeń. Jeśli ilość związków żelaza i manganu jest przekroczona dwu-, trzykrotnie, wystarczy filtr z wkładem zawierającym węgiel aktywowany, który pochłania zarówno nieprzyjemne zapachy, jak i nadmiar żelaza i manganu (ale filtr szybko się zatyka). Nawet gdy przekroczenia norm są spore, w domku na działce taki filtr wystarczy z powodzeniem. W domu całorocznym - jednak nie. Należy zainstalować odżelaziacz i odmanganiacz z warstwami połupanej cegły, żwiru i piasku od najgrubszego do najdrobniejszego. Na nich osadzają się wszystkie niekorzystne związki, tak jak to się odbywa w przyrodzie.
Wodę skażoną bakteriami lub zawierającą nadmiar metali ciężkich, azotanów czy nitrozoamin od razu musimy przestać pić. Najlepiej starać się o podłączenie do wodociągu lokalnego. Albo kupić dobry filtr, pokazując w sklepie wyniki badania z sanepidu i skalę przekroczeń szkodliwych substancji.
Najdokładniej oczyszczają urządzenia działające na zasadzie odwróconej osmozy. Usuwają wszystko. Niestety, po przejściu przez taki filtr woda jest całkiem pozbawiona jonów. Obniża się także jej odczyn z obojętnego pH 7 do kwaśnego pH 6 i poniżej sześciu, co jest niekorzystne dla osób skłonnych do nadkwasoty. Dlatego kupujmy filtry działające dwuetapowo, czyli najpierw oczyszczające, a potem mineralizujące wodę.
Własna woda, ale jaka?
Jeśli chcemy być zdrowi, musimy zadbać o wodę wysokiej jakości. Warto zdać sobie sprawę, że skażenie środowiska jest tak duże, iż nie można liczyć na dobrą wodę, jeżeli studnia ma tylko kilka metrów głębokości. Wody zaskórne z warstwy położonej na 6-10 m nie nadają się do picia. A jeśli nie mamy innej możliwości i musimy z nich korzystać, wymagają uzdatnienia.
Wody gruntowe, gromadzące się w kolejnych warstwach wodonośnych, przesączają się przez pokłady piasku, iłów, gliny i w ten sposób się samooczyszczają. Dlatego studnie powinny być wiercone przynajmniej na 12-15 m.
Niezależnie od głębokości woda może się okazać zażelaziona. To nic groźnego. Żelazo wchodzi w skład hemu w hemoglobinie i dzięki niemu krew dostarcza tlen do tkanek. Występujący z żelazem mangan znajduje się w enzymach, które biorą udział w procesach biochemicznych w organizmie człowieka. W ilościach dopuszczalnych (żelazo 0,2 mg/l, mangan 0,05 mg/l) są niezauważalne, ale w nadmiarze zmieniają kolor i smak wody.
Studnię powinien wiercić studniarz, wiedzący, jak i gdzie to robić, i umiejący zabezpieczyć ujęcie. Według przepisów odległość od najbliższego szamba lub składowiska gnojówki musi wynosić minimum 15 m. Nowa studnia wymaga dezynfekcji. Wlewa się do niej preparat z chlorem i po 48 godzinach przepompowuje wodę. Warto zbadać, czy dezynfekcja była skuteczna i czy nie ma bakterii.