Święta spędziłam w Rzymie
Święta spędziłam w w Rzymie. Bez świątecznego obżarstwa, siedzenia za stołem, za to z mnóstwem wrażeń. Zwiedzaniu i spacerom nie było końca.
22 grudnia 2010 r. w Warszawie było minus 16 stopni. Samolot kołuje do stanowiska odmrażania. Brzmi ciekawie, więc wyglądamy przez okienka, żeby niczego nie przeoczyć. Tymczasem „stanowisko” okazało się dwoma wozami z rurami, przez które polewano samolot płynem odmrażającym! Błyskawicznie startujemy i po 2 godzinach jesteśmy na rzymskim lotnisku Fiumicino. Jest 14 stopni C.
Jeszcze tego samego wieczoru wychodzimy do miasta. Podziwiamy wspaniale podświetlone zabytki – mieszkamy pomiędzy Koloseum a bazyliką Matki Boskiej Śnieżnej (Santa Maria Magiore). Jedząc kolację w domu, słyszymy co chwila podjeżdżające i ruszające z piskiem samochody. Będą one nam towarzyszyć do końca pobytu – nasza ulica okazała się zaułkiem... burdeli. Ot, rzymski koloryt. Składa się na niego także wszędobylski głos syren karetek pogotowia. Słyszeliśmy je niemal bez przerw.
Sarkofag z bursztynowa różą
Idziemy do Watykanu. Dzięki tym spacerom przekonaliśmy się, że Rzym naprawdę leży na siedmiu wzgórzach, a posługując się mapą do każdej trasy trzeba dodać kilkanaście minut właśnie na pokonanie owych pagórków. Idąc np. z Watykanu, do naszego domu, aż trzy razy schodziliśmy i wchodziliśmy w rozmaite zagłębienia.
Pierwsze kroki w Watykanie kierujemy do grobu Jana Pawła II. Straszono nas kolejkami, a tu nic! Rzym poza sezonem ma plusy! Przechodzimy przez bramkę i idąc za strzałkami schodzimy do tzw. Nowych Grot. Mieszczą się one pod główną nawą bazyliki, na poziomie starej świątyni Konstantyna Wielkiego. Tu właśnie znajdują się groby 147 papieży (z 263 panujących), pochowanych przy św. Piotrze, paru “koronowanych głów” i kardynałów. Wśród nich leży jedna kobieta – szwedzka królowa Krystyna, która abdykowała po nawróceniu się na katolicyzm.
Jan Paweł II spoczął w grobowcu, w którym kiedyś złożono ciało Jana XXIII. Stajemy przed prostą kamienną płytą z imieniem papieża oraz datami urodzin i śmierci. Obok leży bursztynowa róża. Cisza. Wszyscy mamy łzy w oczach, a po plecach przechodzą ciarki. Nikt nas nie pogania, nie każe iść dalej. Można uklęknąć, zadumać się. W pewnej chwili do grobu podchodzi młode małżeństwo ze zdjęciem dziewczynki. Prosi ochronę (dwóch panów dyskretnie stoi przy barierce oddzielającej grób od kaplicy), aby położyła je na płycie. Ze słów wynika, że dziecko jest bardzo chore, a oni wierzą, że nasz papież je uzdrowi. Młodzi płaczą, fotografia dziecka na sekundę leży na grobie (na płytę nie można niczego kłaść).
Szopki wierne tradycji
W grotach spędziliśmy dobrą godzinę. Oglądamy ustawioną w bocznej kaplicy szopkę. Zdumiewa tradycją – żłóbek, siano, klęczące postacie trzech króli, gipsowe zwierzęta. Jesteśmy przyzwyczajeni do innych szopek – z przesłaniem, a tu tradycja aż piszczy!
Tak samo wygląda żłóbek na placu św. Piotra przed bazyliką. Otacza żywą choinkę ustawioną koło obelisku. Sprowadzony do Rzymu w 36 r. przez Kaligulę, przez wiele lat stał na Wzgórzu Watykańskim. Według niektórych podań, wyznaczał miejsce męczeństwa św. Piotra. Na plac przeniesiono go w 1586 r. Choinka przy obelisku to jest chyba jedyne wolno stojące bożonarodzeniowe drzewko w całym Rzymie! Szukamy jeszcze miejsca zamachu na naszego papieża – niewielką płytę w chodniku pomagają nam znaleźć rzymscy policjanci..
Miejsce wyznaczył śnieg
Tego dnia idziemy jeszcze do bazyliki Matki Bożej Śnieżnej (Santa Maria Maggiore) i św. Piotra w Okowach (di San Pietro in Vincoli). Zgodnie z legendą, w 352 r papież Liberiusz i rzymianin Jan ujrzeli we śnie Matkę Boską, która powiedziała im, że w miejscu, w którym w środku lata spadnie śnieg, zostanie zbudowany kościół. W nocy z 4 na 5 sierpnia 352 wzgórze Eskwilińskie pokrył śnieg. Papież w obecności ludu rzymskiego wytyczył zarys przyszłego kościoła.
Bazylika Matki Boskiej Śnieżnej ma 86 m długości. Jej sufit został ozdobiony złotem przywiezionym przez Krzysztofa Kolumba. Pod głównym ołtarzem są relikwie żłobka Jezusa. Można tam zejść i się pomodlić.
Mojżesz z rogami
Niedaleko stąd do bazyliki św. Piotra w Okowach z posągiem Mojżesza z rogami dłuta Michała Anioła. Marmurowa rzeźba jest częścią nieukończonego nagrobka przyściennego Juliusza II. Powstawała w latach 1513-1516. Była jedną z sześciu postaci mających wieńczyć grób. Początkowo nagrobek wraz z rzeźbą miał się znaleźć w Bazylice św. Piotra na Watykanie, ostatecznie trafił na Eskwilin. A że Mojżesz ma rogi? To skutek błędnego tłumaczenia Biblii w XVI w („gdy Mojżesz odbył rozmowę z Bogiem na górze Synaj, twarz jego była rogata”, głosi stare tłumaczenie. Dziś wiemy, że chodziło o promienie światła wokół głowy, które rzeczywiście czasami przyjmują taki kształt). Pod ołtarzem oglądamy jeszcze owe „okowy” czyli łańcuchy św. Piotra. Zgodnie z legendą, były kiedyś dwa odrębne łańcuchy: jednym apostoł był skuty w Jerozolimie, drugim w Rzymie. Oba znalazły się w Wiecznym Mieście i cudownie, na oczach tłumów, połączyły się w jeden (scenę tę przedstawia malowidło na suficie nawy).
Jemy kasztany, słuchamy kolęd
Wieczorem siedzimy na Schodach Hiszpańskich (przestało padać) i jemy gorące kasztany (choć podobno jedzenie na stopniach przynosi pecha). Schody mają 138 stopni. To jedne z najdłuższych i najszerszych w Europie (ustępują tylko Schodom Potiomkinowskim w Odessie). Są dziełem architektów Francesco de Sanctis i Alessandro Specchi, Zostały ukończone w 1725 r. latem zdobią je kwiaty, zimą na tarasie ustawiana jest szopka. Znów bardzo tradycyjny żłóbek – drewniany, z lalką-Jezusem na sianie i kolorowymi gwiazdkami. Z głośników płynie kolęda – „Cicha noc”.
Wigilia w zabytkach
Dzień Wigilii jest słoneczny. W sam raz na zwiedzanie Koloseum i Forum Romanum (obowiązuje jeden bilet). Zaczynamy od Koloseum. Dawniej demonstrował potęgę Rzymu, a i dzisiaj budzi respekt i zachwyt. Budowa tego wspaniałego amfiteatru rozpoczęła się w 72 r., a zakończyła w 80 r. Nazwa pochodzi od ogromnego posągu Nerona (kolosa) o wysokości 36 m., który znajdował się w pobliżu amfiteatru.
Wchodzimy do środka. Koloseum jest budowlą owalną o obwodzie 527 m., długości 188 m. i szerokości 156 m. Miało 15 pięter oraz arenę o powierzchni 2,5 hektara. Na widowni było ponad 50 tysięcy miejsc siedzących i kilka tysięcy stojących. Choć dziś pozostało niewiele, to i tak robi ogromne wrażenie.
Po jednej stronie areny stoi spory krzyż. W 1744 r. papież Benedykt IV poświęcił Koloseum i ogłosił miejscem męczeństwa chrześcijan. Krzyż umieścił jednak dopiero Benedykt XIV, kiedy w Wielki Piątek odbywał tu Drogę Krzyżową (od tej pory odbywa się ona co roku, nam trudno zapomnieć rok 2005, kiedy chory Jan Paweł II modlił się w swojej prywatnej kaplicy na Watykanie, a zgromadzony pod Koloseum tłum łączył się z nim w modlitwie). Krzyż został szybko usunięty, ale przywrócono go w 1926 r.
Opuszczamy Koloseum w dziwnym nastroju. To nie jest miejsce radosne. Idziemy na Forum Romanum, główny ośrodek starożytnego Rzymu. Słońce świeci przepięknie, jest 17 stopni C! Pomiędzy ruinami uwijają się koty. Ludzi niewiele.
Wzruszenie odbiera głos...
Pasterka w Watykanie jest o 23, wychodzimy o 21.30 (metro jeździ do 22). W kolejce tłok, wszyscy jadą do Watykanu. Jest... wesoło. Wielojęzyczny tłum szybko zapełnia plac. Wyciągamy biało-czerwoną flagę. w ten sposób oznaczamy nasze terytorium. Obok nas rozlokowała się grupa Etiopczyków. Dzieci biegają, kłócą się, jedzą lody. Dorośli śpiewają. Atmosfera pikniku, gdzie to do powagi naszych świąt! Ale chyba tak jest... lepiej, wszak cieszmy się, bo za chwilę urodzi się Zbawiciel! Na telebimach oglądamy wnętrze bazyliki. Też się szybko zapełnia – kolejka wybrańców z zaproszeniami obiega plac dookoła (dowiadujemy się od polskich pielgrzymów, że zaproszenia dostaje się w... Polsce. Podobno każdy kościół otrzymuje kilka sztuk i dysponują nimi proboszczowie! Szkoda, że o tym nie wiedzieliśmy...). O godz. 11 biją dzwony. Na ekranach pojawia się papież. Tłum szaleje, my także machamy flagą i coś krzyczymy. Nagle poruszenie, ekrany na chwilę gasną. Po kilku minutach wszystko wraca do normy – rozpoczyna się pasterka (dopiero na drugi dzień dowiedzieliśmy się o ataku na papieża). Msza kończy się po dwóch godzinach.
Czeka nas marsz po nocnym Rzymie. Nie jesteśmy sami, na ulicach pełno ludzi. Przy Placu Weneckim koło pomnika Wiktora Emanuela II czynne są wszystkie kawiarnie i bary.
Błogosławieństwo po polsku
W pierwszy dzień świąt znów maszerujemy do Watykanu. Słońce świeci, jest 17 st. C. Stoimy na placu, śpiewamy polskie kolędy, machamy flagami. Podchodzą Polacy, jest nas coraz więcej. O godz. 12 na balkonie bazyliki ukazuje się ojciec święty. Po błogosławieństwie Urbi et Orbi (miastu i światu) Benedykt XVI w kilku językach pozdrawia zgromadzonych na placu. I nagle słyszymy „Niech będzie pochwalony...”. Ogarnia nas euforia. Machamy flagami, podskakujemy, krzyczymy. Jeszcze nie umilkliśmy, a już stojący obok nas Hiszpanie zaczynają wymachiwać swoimi flagami. I tak co chwila z innej części placu zrywają się oklaski i krzyki. Papież znika, a tłum rusza otwartej bazyliki. My też tam zaglądamy. Niestety, groty są nieczynne. Jak to dobrze, że poszliśmy na grób Jana Pawła II pierwszego dnia!
Idziemy na lody i do miasta. Wzdłuż Tybru ustawione są kramy – trwa świąteczny jarmark. Na stoiskach starocie mieszają się z kiczowatymi pamiątkami.
Idziemy do kościoła Santa Maria in Cosmedin, aby zobaczyć słynne Usta Prawdy.
Po drodze mijamy... św. Mikołaja. Ubrany w czerwony kubraczek pędzi gdzieś z workiem na plecach. Widok jak z kosmosu!
Okrągły, marmurowy medalion, o średnicy ok. 175 cm, przedstawiający oblicze brodatego bóstwa, znajduje się w przedsionku kościoła. Trzeba swoje odstać w kolejce, ale nikt nie protestuje. Przy samej płaskorzeźbie stoi mężczyzna i za włożenie dłoni do słynnych ust pobiera opłatę! Wrzucamy, robimy zdjęcia i czas już na obiad. Wybieramy niewielką knajpkę przy pl. Navona. Na stole ląduje ogromna pizza. Przepyszna! Do tego wino, kawa i tiramisu. Święta w Rzymie!
Wpadamy do kościoła św. Ludwika Króla (San Luigi dei Francesi), aby obejrzeć dzieła najsławniejszego malarza Rzymu – Caravaggia. „Powołanie świętego Mateusza”, „Inspiracja świętego Mateusza” oraz „Męczeństwo św. Mateusza” jak zawsze nas zachwycają. Ostry światłocień obrazów podkreśla jeszcze doskonałą (mroczna) ekspozycja (obrazy są w bocznej kaplicy, a oświetlą je jedynie punktowe halogeny).
Z wizytą u Kopernika
Za Schodami Hiszpańskimi szukamy pomnika Mikołaja Kopernika. Jest! Stoi wciśnięty w kąt, ale znajdujemy wielkiego astronoma. Mikołaj Kopernik przyjechał do Rzymu razem ze swym bratem Andrzejem, na wiosnę 1500 r. Brał udział w odbywających się uroczystościach Roku Świętego. 6 listopada oglądał zaćmienie księżyca, a pod koniec roku robił obliczenia przygotowawcze do obserwacji jakiegoś niezwykłego zjawiska. Pomnik astronoma stoi na dziedzińcu kościoła Księży Zmartwychwstańców (przy via Sebastianello 11). Odsłonięto go w roku 1873, w 400. rocznicę urodzin astronoma.
Na ul. Babuino, pod numerem 165, oglądamy bardzo już zniszczoną tablicę poświęconą J. Słowackiemu (poeta dotarł tu 22 lutego 1836). Pijemy espreso w kawiarence Greco, obok portretów bywających tu Polaków (Mickiewicz, Norwid, Krasiński, Słowacki, Konopnicka, Sienkiewicz, Miłosz).
Późnym wieczorem docieramy do domu. Na ulicach zaczyna się... ruch.
Drugi dzień świąt jest dla Włochów normalnym dniem pracy. Jedziemy więc do Pawła za Murami (San Paolo fuori le Mura), miejsca pochówku świętego Pawła.
To drugi co do wielkości kościół w Rzymie (po Bazylice św. Piotra,). Poprzedza go dziedziniec otoczony granitową kolumnadą. Po środku ustawiono figurę św. Pawła z mieczem. Podziwiamy drzwi – Świętą Bramę, wykonane w Konstantynopolu w 1070, zniszczone podczas pożaru i zrekonstruowane w 1967 r . We wnętrzu stoi 80 kolumn. Wzdłuż górnej krawędzi ścian biegnie pas medalionów z portretami papieży – od św. Piotra po punktowo oświetlonego Benedykta XVI (mówi się, że gdy zabraknie miejsca na wizerunki, nastąpi koniec świata). Grób świętego mieści się pod łukiem w głównej nawie. Jest przykryty baldachimem z 1285 r.. Klęczymy przed kratą znalezioną podczas wykopalisk. Zwyczajowo taką kratą przykrywano groby męczenników w czasach wczesnochrześcijańskich.
Wieczorem opuszczamy Rzym. Zostawiamy klucze na stole, zatrzaskujemy drzwi. Ostatnie spojrzenie na nasze „panienki” i wspaniale oświetlone Koloseum. Wchodzimy do metra i po 1,5 godz. jesteśmy na lotnisku. Kolejne 3 godziny i lądujemy w zaśnieżonej Warszawie. Jest – 10 st. C. W taksówce słuchamy kolęd, na ulicach widać świąteczne dekoracje....