Przybieranie na wadze kilogramami z dnia na dzień w czasie leczenia anoreksji [Porada eksperta]
Witam, mam anoreksję (dwa lata, z czego ostatnie pół roku jestem na diecie 300-400 kcal, wcześniej po prostu "byle nie przekroczyć tysiąca"). Powinnam z nią walczyć, jednakże to takie typowe: "nie chcę, ale muszę". Trzy dni temu ważyłam 38-39kg/niecałe, a mam 160m cm wzrostu. Nie wiem, jak jest teraz - udało mi się trzeci dzień z rzędu nie wejść na wagę, co jest dla mnie sukcesem. Nie chcę widzieć, że przytyłam. Tydzień temu +1kg (w ciągu 2 dni!) sprawił, że zrobiłam sobie dzień głodówki (co pewnie jeszcze bardziej zachęciło organizm do magazynowania). Schudłam 0,5kg, lecz to pewnie wróciło - skoro znowu jem typowe dla zdrowego człowieka ilości jedzenia. Na zmianę jem, płaczę i staram się chodzić. Właściwie nie starcza mi doby na nic więcej, na nic, co daje mi satysfakcję. Staram się ruszać - ale jakiekolwiek ćwiczenia od zawsze sprawiają, że jestem po nich - przepraszam za słowo, ale tylko ono potrafi odpowiednio silnie określić mój stan - wkur****a, agresywna, a poczucie zmarnowanego czasu tylko nasila depresję. Teraz jeszcze dochodzą do tego kłótnie rodzinne spowodowane tym, że się nie ruszam. I właśnie dlatego, że nie jestem w stanie zmusić się do ćwiczeń, nagle zaczęłam jeść sporo kalorii po długim głodzeniu się, a mój metabolizm podupadł, boję się efektu jojo. Nawet nie tego, iż przybędzie mi kilka kilogramów, po prostu boję się utyć za szybko. 0,5kg na tydzień - może bym zniosła, ale wspomniany wyżej kilogram przez dwa dni?! Tym bardziej, że na początku podobno wszystko idzie w odbudowę, energię, ponoć nawet przy przejściu z dnia na dzień z 200kcal na 2000 można jeszcze chudnąć. Z Rodzicami (mam 19 lat) i psychiatrą jestem umówiona, że utyję tylko tyle, by odzyskać okres (nie mam od 2-3 miesięcy, kilka ostatnich miesiączek trwało pół dnia). Dlatego też doktor wstrzymuje się z wypisaniem mi skierowania do szpitala, gdzie od razu postanowionoby, do jakiej wagi mam utyć. Zapewne 50 kg. Okres straciłam przy 42 - i łudzę się, że wiele ponad to nie będę musiała przybrać. Sama więc "piszę sobie dietę". Stąd moje pytania: Jak mam jeść, by nie utyć zbyt szybko (nie wyobrażam sobie, co bym poczuła, gdyby kości zniknęły nagle)? Jak poważnie zagrożona jestem efektem jo-jo? I jak go unikąć, skoro już nie jestem w stanie zmusić się do ćwiczeń, wystarczy mi depresja zapewniona przyrostem kilogramów? Czy już zawsze byle drożdżówka będzie odpokutowana większą wagą? Czy jest możliwość zastopowania niekończącej się fazy tycia bez szczególnych wyrzeczeń? Jak tak pomyślę, ile kiedyś jadłam i ile się wtedy ruszałam, stwierdzam, że miałam idealny wręcz metabolizm, skoro do spalania zjedzonych kalorii wystarczyła nauka i komputer. Bardzo proszę o pomoc i przepraszam za zbyt długi list.
Cześć Julia! Widok kości nie zniknie z dnia na dzień, ale przygotuj się do tego, że z tygodnia na tydzień, twoje ciało będzie wracało do zdrowych, szczupłych i kobiecych kształtów. Przyrostu masy ciała nie traktuj jako "tycia". Ty będziesz wracać do zdrowia. Tyją osoby, których BMI wynosi powyżej 25. Będziesz odbudowywać swoje ciało w tempie ok. 0,5 do 1kg na tydzień. To znaczy, tak byłoby idealnie, ale zrobić to możesz tylko przy wsparciu i zaufaniu najbliższych oraz psychiatry i psychologa.
Widząc przyrost masy ciała będziesz odczuwała ból psychiczny, że jest więcej na wadze. Może nawet przyjdą myśli, że jesteś słaba, bo "tyjesz". Julka, nie tędy droga. Przyrost wago pokaże właśnie Twoją siłę! To, że wygrasz z anoreksją. Tu są tylko dwa wyjścia: wygrasz lub umrzesz. Nie ma nic pomiędzy. Pytasz o efekt jo-jo. Występuje on u osób, które miały nadwagę lub otyłość, schudły i ponownie przytyły. Ty tego nie będziesz miała. Tak jak pisałam. Jest duża szansa, że odzyskasz swoje ciało.
Na dzień dzisiejszy "byle drożdżówka" będzie powodowała przyrost masy ciała. Na razie takich rzeczy absolutnie unikaj. Wszystko co słodkie idzie w odstawkę. Kiedy mózg poczuje cukier, będzie pobudzał apetyt, a Ty znowu zaczniesz ze sobą walczyć i niszczyć. Proponuję jednak nie rezygnować zupełnie z węglowodanów, bo do pracy mózgu, erytrocytów, nadnerczy potrzebujesz glukozy z pożywienia. Brak glukozy to prosta droga do ketozy, a potem śpiączki ketonowej.
Aby mądrze przybrać na wadze, unikaj: wszystkich słodyczy, wszystkich potraw smażonych, tłustych produktów mlecznych.
Wybieraj przede wszystkim: produkty pełnoziarniste - kasza, ryż, makaron, chleb (najlepiej bez pszenicy), produkty mleczne półtłuste, mięso drobiowe i ryby bez skóry. Sałatki warzywne mają zawierać co najmniej 3 kolory i dodaj do nich łyżkę oliwy z oliwek. Przynajmniej 4 razy w tygodniu, proszę Cię o spożywanie różnych nasion i orzechów. Porcja to Twoja dłoń.
Zanim rozpiska, jak dokładać kalorie, ważna informacja: zważ się dzisiaj, a następne ważenie dopiero po 7 dniach. Jeżeli nie będziesz mogła wytrzymać, to oczywiście wejdź na wagę. Pamiętaj jednak proszę, że nie każdy kilogram więcej świadczy o kilogramie tłuszczu więcej. Ważąc się zbyt często, cały czas pozostajesz w chorym uzależnieniu. Zaufaj sobie i nawet jeżeli będzie więcej już po 2 dniach, nie bądź na siebie zła. Bądź z siebie dumna!
Rozpiska: Do tej kaloryczności co dzisiaj + 50 kcal przez 14 dni. Kolejne 14 dni do nowej kaloryczności + 100kcal przez 7 dni. Następnie dodatkowe 150 kcal przez 7 dni, potem 200 kcal przez 14 dni i na sam koniec + 250 kcal. Jeżeli po całym tym okresie waga będzie stała w miejscu, dodaj kolejne 50 kcal.
Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza.
Katarzyna Pryzmont - dietetyk, psychodietetyk, właściciel gabinetu dietetycznego ATP. Specjalizuje się w odchudzaniu dorosłych, prowadzi warsztaty i wykłady dotyczące motywacji podczas zmiany nawyków żywieniowych mi.in. "Jak radzić sobie z pokusami podczas odchudzania". Więcej na www.katarzynapryzmont.pl
Inne porady tego eksperta